Uraza to dziwna waluta, którą oszczędzamy przez lata, nie próbując jej spieniężyć.
Ostrożnie układamy ją w ciemnym kącie duszy, prowadząc nieme konto, wierząc, że sam fakt naszej cierpliwości zostanie kiedyś doceniony, donosi korespondent .
Ale partner, niestety, nie posiada daru czytania w myślach. Ta cicha księgowość niszczy więź od wewnątrz, zamieniając kontakt emocjonalny w pole bitwy, na którym jeden prowadzi działania wojenne przez długi czas, a drugi nawet nie wie, że wojna się rozpoczęła.
Zdjęcie: Pixabay
Ciche obrażanie się zawsze szuka ujścia i znajduje je w biernej agresji, chłodzie lub nagłym wybuchu przy zupełnie błahej okazji. Psychologowie nazywają to zjawisko „zbieraniem dowodów”.
Zamiast rozwiązać sytuację tu i teraz, osoba zbiera dowody złego nastawienia, aby w przyszłości wnieść oskarżenie. To jak przygotowywanie się do procesu, w którym jesteś zarówno ofiarą, oskarżycielem, jak i tajnym archiwistą.
Problem polega na tym, że zanim dojdzie do „oskarżenia”, nagromadzony ciężar jest już zbyt duży. Zrzucasz na partnera stertę starych pretensji, zaczynając od nieodebranych śmieci w 2018 roku, a on lub ona po prostu nie rozumie, dlaczego dziś jest tak gorąco z powodu źle złożonych skarpetek.
Dialog staje się niemożliwy. Eksperci podkreślają: urazy mają swoją datę ważności. Warto rozmawiać o tym, co wydarzyło się ostatnio, w konkretnej sytuacji.
Sformułowanie „ty zawsze” warto zastąpić „dzisiaj, kiedy ty…, ja poczułem…”. Nie gwarantuje to porozumienia, ale otwiera drzwi do negocjacji, zamiast odpierać ataki z przeszłości.
Wiele osób boi się od razu zabrać głos w obawie przed wydaniem się wybrednym lub sprowokowaniem konfliktu. Ale mały, aktualny, żywy konflikt jest zawsze lepszy niż lata cichej wojny na wyniszczenie.
To tak, jakby od razu leczyć ubytek, zamiast znosić go, gdy ząb się kruszy. Umiejętność zauważenia i delikatnego wyrażenia dyskomfortu, gdy się pojawi, jest umiejętnością wysokiej higieny emocjonalnej.
Wymaga odwagi, by być wrażliwym i powiedzieć: „Wiesz, to mnie uderzyło. Porozmawiajmy o tym?” zamiast wyzywająco trzaskać drzwiami.
Związki, w których nie ma miejsca na tego rodzaju „ciche podatki”, są zaskakująco łatwe. Nie trzeba w nich przechodzić przez pole minowe starych uraz, można po prostu iść obok siebie, rozwiązując problemy na bieżąco. A to jest wiele warte.
Czytaj także
- Dlaczego potrzebujemy skryptów z dzieciństwa: jak wzorce rodzicielskie wpływają na nasze wybory
- Kiedy emocje zanikają: Jak sprawdzić, czy warto przywrócić ciepło w związku?

